„Nie obiecuję ci żadnego raju, ani nie straszę cię żadnym piekłem. Moje słowa nie czynią cię niewolnikiem, nie mogę dawać ci żadnych przykazań, nie mogę niszczyć twojej wolności i odpowiedzialności za samego siebie. Mogę cię zapraszać i dzielić się swoim własnym doświadczeniem. Mogę być gospodarzem, a ty moim gościem.” – Osho.

„Ty tego nie potrzebujesz”

Na Miejscu Mocy w Białowieży, na starym drewnianym słupie wyryte są powyższe słowa „Jeśli przyszedłeś po mądrość i wiedzę, pytaj a będą Ci odpowiadać”. Moje pytania nigdy nie zostały bez odpowiedzi, jednak czasem musiałam trochę poczekać na odpowiedź. I czasem trzeba mocno się wsłuchać w siebie, by usłyszeć cokolwiek, ponieważ wiele odpowiedzi przychodzi cicho i niezwykle subtelnie. Nie zawsze potrzebujemy silnego wstrząsu.

Kiedyś puściłam do Wszechświata pytania. Dlaczego innym ludziom przydarzają się historie nierzeczywiste, których nie sposób wyjaśnić? Dlaczego wracają ze śmierci klinicznej, opowiadając później historie co widzieli? Dlaczego tylko niektórzy widzą aniołów? Skąd takie magiczne i wstrząsające wydarzenia w życiu ludzi? Z czego to wynika?

W bliskim otoczeniu mam osobę, która przeżyła śmierć kliniczną i opowiadała mi o tym, co widziała.

Jakieś 5 lat temu, jadąc autem z mężem, patrzyłam w niebo, ponieważ przypomniał mi się film, jaki wpadł mi w oko poprzedniego wieczoru. O dziwnej istocie zawieszonej nad ziemią, którą ktoś zobaczył. To zmieniło tego człowieka. Też tak chciałam. W tej chwili puściłam te pytania. Co by było, gdybym doświadczyła czegoś takiego? Gdybym w rzeczywistości, a nie tylko we śnie, spotkała ducha, istotę z innego wymiaru, anioła? Czy bym się bała? Sporo pytań padło, ale źródło i sens było jedno. W tym momencie mąż krzyknął czy coś widziałam. Totalnie mnie to zaskoczyło, bo ciągle byłam zatopiona w swoich pytaniach.

Bardzo śmieszne, Wszechświecie! Boki zrywać! Masz wyczucie! pomyślałam wtedy.

Okazało się, że przy drodze stał Owczarek Niemiecki, porzucony przez kogoś, który do dziś z nami jest. Pisałam już o tym gdzieś. Nigdy dotąd z żadnym psem, obcym jednakowoż, nie patrzyliśmy sobie tak głęboko w oczy i tak długo. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia.

Przedwczoraj również usłyszałam jedną z takich historii. W którymś momencie filmu dostałam również odpowiedź na zadane kiedyś pytanie.

Ty tego nie potrzebujesz – usłyszałam w tle.

I zobaczyłam w tym momencie całą otoczkę do tego stwierdzenia, jakby ktoś zapisał we mnie w skompresowanym pliku sens tego stwierdzenia.

Nie potrzebuję wstrząsu. Nie potrzebuję, by duchowi przewodnicy mówili do mnie z większą siłą, bo mi wystarczy subtelność i delikatne podpowiedzi. Bo naturalnie wyłapuję wskazówki, idę według Planu. Bo wiem, że wszystko to lekcje. Nie trzeba do mnie przemawiać dobitnie, ani powtarzać dwa razy. Intuicyjne działanie jest wystarczające. Wychwytuję wszystko na poziomie subtelności. Nie potrzebuję aż takiej pomocy. Bo takie rzeczy dzieją się zwykle wtedy, kiedy ktoś nie słucha. Kiedy schodzi z wybranego Planu Życia lub potrzebuje większej pomocy. Kiedy nie może zrozumieć, mimo namiętnie powtarzanych lekcji.

Magia, tak naprawdę, dzieje się na subtelnych poziomach, prawie niewidocznych i takie też są wskazówki. Ta subtelność jest wystarczająca. Lubię każdy rodzaj kontaktu. I cieszę się, że w ogóle jest… Cieszę się z każdej najmniejszej wskazówki.

Dziękuję…

Wszechświecie, Ty wiesz, że nie bałabym się…

Czego jeszcze konkretnie nie potrzebuję?

Te słowa pomogły mi zrozumieć wiele istotnych szczegółów i podjąć odpowiednie działania. Wywołały wiele pytań lawinowo i zdarzeń również. Tak to zwykle jest. I trzeba umieć to wychwycić i zrozumieć, co ze sobą dla nas niosą.

Tu chodzi o to, czy umiemy słuchać wewnętrznego głosu? Czy nie mylimy go z głośnym umysłem i z niezintegrowanym Ego? Czy umiemy działać, zamiast reagować? Czy jesteśmy autentyczni, czy może mówimy innym jedynie to, co chcą usłyszeć? Czy dla akceptacji gramy pod publikę, dostosowujemy się do innych? Czy boimy się utraty czegoś lub kogoś, czy może umiemy sami odejść od czegoś, co nam nie służy.

Nie potrzebuję głośnych i dobitnych podpowiedzi, ponieważ mi wystarczy wewnętrzna cisza, by usłyszeć jasno, co powinnam zrobić i którędy iść. Natłok myśli i bałagan umysłu nie pomaga. Ten głos poznaję między innymi po działaniach, nie po emocjonalnych reakcjach. Zrównoważenie między tym, czego chcę a co powinnam. Czasem zrobienie czegoś, mimo nieprzyjemności, dyskomfortu.

Sometimes in the silence I can hear Your voice.

Od jakiegoś czasu brzmi moje wewnętrzne STOP. Wsłuchuję się w jego brzmienie. Słucham, co mówi. Słucham, czego tak naprawdę nie potrzebuję.

Jakiś czas temu poznałam we śnie kogoś o imieniu Kasjel (wymowa z akcentem na literę „e”), kto zdaje się być kimś ważnym w duchowym świecie. Internet również zna to imię i podpowiada, kim ON jest, ale celowo tego nie piszę. Nie mogłam o tym wiedzieć, bo nigdy mnie ten temat nie interesował. Usłyszałam to imię po raz pierwszy we śnie. Żadne etykietki nie są mi potrzebne. Ta istota zaoferowała mi pomoc w „posprzątaniu” mojego otoczenia. I czuję tu JEGO rękę. Dziś już wiem, że chodzi tu także o relacje.

Moje sny to moja magia. I wcale nie jakaś silna, bo żadnej siły nie potrzebuję. Ani wielkich rzeczy. Bardzo sobie cenię tę subtelność, a błędów się nie obawiam, ponieważ dla mnie to lekcje. Kiedyś uważałam, że jestem kimś gorszym. Zawsze czułam się niewystarczająca, wybrakowana. Bo myślałam i postępowałam czasami inaczej niż tego oczekiwano ode mnie. Kiedy jednak nie mogłam zrobić czegoś tak, jak chciał ktoś inny, bo tego nie czułam, to bez względu na konsekwencje tego nie robiłam. Myślałam, że coś ze mną jest wobec tego nie tak. Nigdy nie mogłam dostrzec żadnych aur, ani tej dziwnej i niewyjaśnionej obecności, którą czuję czasem choćby na spacerach. Obecności niemal namacalnej… Czucie w dzień, widzenie w snach. Nie było we mnie niczego silnego, spektakularnego, więc uznałam, że jestem nijaka. Dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam pojmować to, co dochodziło do mnie bardzo cicho i z niezwykłą subtelnością. Bo tu wcale nie chodzi o żadną siłę…

Jestem wystarczająca

Pomimo krytyki czasem. Mimo zawiedzionych oczekiwań.

Jestem taka, jaka powinnam być.

Niektóre relacje to również coś, co czuję potrzebę rozluźnić. Coś się wyczerpało. Coś mi nie służy, ponieważ nie jest zgodne z moimi duchowymi wartościami. Zamiast to zmieniać lub zmieniać kogoś, zostawiam wszystko jakim jest, jeśli nikt mnie o pomoc nie poprosi. A jeśli poprosi, pomagam jak ja uważam, ponieważ pomoc to nie jest spełnianie życzeń. Nie ma we mnie ani krztyny chęci naprawiania kogoś pod siebie. To droga tej osoby, jej życie. Czasem widzę w kimś ogromne emocje na moje działanie. Wtedy też obserwuję swoje. Czy jestem też ich pełna, czy raczej spokojna, z niewielką ilością emocji, zdystansowana odpowiednio. To jest dla mnie jasny sygnał, że podejmuję działanie a nie reaguję i że to jądro we mnie, ta najgłębsza część mnie jest nienaruszona. Działanie bowiem nie musi być bez emocji całkowicie. One nie są złe. Mają być wyważone, ale najgłębiej w nas ma być święty spokój. Cisza…

Jest we mnie coś z wilczycy i to wychodzi w relacjach z ludźmi. Idę swoją własną ścieżką. Potrzebuję przestrzeni i wolności, nawet będąc przewodnikiem stada. Po swojemu dbam o moją watahę.

Nie potrzebuję jakiejś wielkiej pomocy, jak mi się wydawało. Poradzę sobie sama, tylko muszę uwierzyć w siebie. I teraz właśnie mam taki czas i okazję ku temu, aby to przećwiczyć w rzeczywistości. Nie jest ważne, co mówią inni. Ważne to, co czuję w środku. Wcale nie muszę być zgodna z oczekiwaniami innych. I kiedy to zrozumiałam, okazało się, że działanie zamiast reakcji przychodzi samo, naturalnie.



Odkryj więcej z Kronika Duszy

Subscribe to get the latest posts to your email.

Anita Klemm

Autorka tej strony, matka, żona i sołtys podlaskiej wsi.

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich tekstów bez podania autora i źródła. Nie wyrażam zgody na komercyjne użycie mojej twórczości.